Trochę spapuziała, ale jednak sówka.
A raczej sówek.
Bo to on - ten sów.
Zresztą widać po (ametystowych) oczach.
Nawiasem mówiąc, gdy kiedyś zaopatrywałam się w przeróżne koraliki - marmury, ametysty, jadeity, koralowce, malachity, noce Kairu, piaski pustyni, i inne... nie sądziłam, że zamiast częścią biżuterii, staną się one pewnego dnia oczami różnych stworzonek i będą na mnie patrzeć........
Ale słodka!!!!! Super sa te Twoje maskoty.
OdpowiedzUsuńAle cudeńka widzę na twoim blogu nie wiem jak ty to robisz straaasznie zazdroszczę ^^
OdpowiedzUsuńSówka od razu widać. I to śliczna:)
OdpowiedzUsuń