Ostatnio poczyniłam pierwszą w mym życiu torebkę.
Choć "torebka", to trochę huczna nazwa....;)
Powiedzmy, że jest to... torebiątko.
Nie jest z pewnością najmniejsza na świecie, ale blisko jej do tego :)
Po włożeniu paczki chusteczek higienicznych, komórki i kluczy, torebka była już pełna po brzegi...;)
Ze względu na swoje gabaryty może spełniać funkcję pokrowca na aparat fotograficzny.
Gdybym chciała Was rozbawić, pokazałabym Wam torebiątko od środka...
Ale wtedy by wyszyło na jaw, że mARTa k o m p l e t n i e nie potrafi szyć...
A to przecież tajemnica...;)
Wyszydełkowanie torebki to był drobiazg, ale kiedy próbowałam uszyć podszewkę............;)
wesoło było, nie powiem...! :D
Moje żałosne podszewkowe wypociny tak czy siak wszyłam do środka.
A co.
Niech zostanie pamiątka...;)
Kolory torbinki, jako i podszewki (żółte kwiatki) są błaganiem o Wiosnę.
***
Moje przygotowanie do polsko-wiosennego Candy są na finiszu.
Czekam tylko na jakieś słońce czy cuś, żeby obfotografować i ruszyć z zabawą.
Jak złapię jakiś promień, to może ogłoszę start już jutro.
Uwielbiam torebiątka, bo w torbiszczu czuję się zagubiona... ;-) i zielona
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No w tej nie ma szansy się zgubić...
UsuńChyba, że zaplączesz się w podszewkę...;)
Bardzo ładnie Ci ta torebunia wyszła:)
OdpowiedzUsuńZe słonkiem będzie dziś ciężko. U mnie pada od nocy ;/ a już się tak cieszyłam, że wiosna.... A w torebce najważniejsze rzeczy są, także myślę, że jest odpowiednich rozmiarów
OdpowiedzUsuńFajniutka, kolorek uroczy pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńPiękna wiosenna torebeczka:)
OdpowiedzUsuń