sobota, 28 września 2013

Paparčiai... Deszczem, słońcem, mgłą i tęczą wyszywane...

Przedwczoraj niespodzianie zrobiło mi się na sercu litewsko...
Najpierw stało się to za sprawą Jeżykowej Mamy,
która przez Wróbelkową Ciocię przekazała Jeżykowej Cioci (to jest mi :))
taki oto dar:




Smak litewskiego chleba szybko przeniósł mnie w litewskie Wspomnienia, a do tego za oknem pogoda iście litewska - może nie tyle dla Litwy charakterystyczna, co z Litwą mi się kojarząca: jednocześnie Brat Słońce i Brat Deszcz (choć na Litwie była to raczej Siostra Ulewa).




Zachwyciło mnie to, że deszcz zapisuje się na zdjęciu w postaci kreseczek, jak na dziecięcych rysunkach...:)






Biegać w słonecznym deszczu mogłam dzięki temu, że zatroszczyła się o mnie jedna z Sióstr z Paparčiai, przynosząc własne obuwie kałużowe. W tamtych dniach Miłość miała dla mnie kształt zielonych kaloszy...



...i Tęczy, która sama przychodzi do mego domu i jest tak blisko, że można jej dotknąć i wejść do niej...



Na błękitnym niebie można było obserwować spotkania białych Baranków z burą Buką...


...a na ziemi zaszywać się we Mgle...












To chyba najkochańsze moje zdjęcia jakie kiedykolwiek zrobiłam...

Do pooglądania w czasie Oczekiwania w Poczekalni N. ...

A Kiedyś ...

..

3 komentarze:

  1. Świetne zdjęcia. Przepadam za dobrą fotografią, a Twoje takie nostalgiczne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. Kreseczki deszczu zaskakujące! - J.

    OdpowiedzUsuń
  3. potwierdzam - kadry bardzo nastrojowe! chleb litewski jadłam w swoim życiu dwa razy, ani razu na Litwie, raz poczęstowana w szkole, drugi raz chyba z tego samego źródła co Autorka wspomnień ;-) pyszny, kminkowy!
    A

    OdpowiedzUsuń