Myślałam, że to ja jestem prekursorem koalowej ideologii, ale gdzieżby...!
Natrafiam ostatnio na ślady świadczące o tym, że nie jestem ani jedyna, ani pierwsza...
Fajnie, że jest nas więcej :)
Wczoraj zaszłam do księgarni, chwyciłam za jedną z książek dla dzieci i znalazłam w środku taki oto List:
...jeszcze do tego na stronie 28... (zawsze była to MOJA liczba...)
Przed laty Ktoś podzielił się ze mną modlitwą dzikich gęsi...
Też odnalazłam ją w tej książce.
Autorka: Sophie Piper
Koalowa ilustratorka - Tina Macnaughton
Ale to nie wszystko...
Tej jesieni zostałam też obdarowana kartką:
:o) :o) :o)
A kiedy po raz ostatni byłam w księgarni (ok 2 miesiące temu... omijam je szerokim łukiem, bo zawsze coś mnie skusi...) też natrafiłam na List...
Wiadomo, że dmuchawcowy "Pan Kuleczka" Wojciecha Widłaka musiał pojechać ze mną do domu... (cudowniaste ilustracje - Elżbieta Wasiuczyńska). U Musierowicz czytałam nieraz o ludziach, którzy za ostatnie pieniądze kupują książki. Tu doświadczyłam tego bardzo dosłownie... no ale przecież nie mogłam zostawić Listu w sklepie...
C
OdpowiedzUsuń:o) - tylko trochę przerobiłam Twój ostatni uśmieszek
C
"Pan Kuleczka" u nas codziennie przed snem słuchany cudownym głosem Pana Globisza, który potrafi być jednocześnie Panem Kuleczką, Katastrofą, Pypciem i Bzyk-bzyk...
Mój ulubiony - "Lustro" o potłuczonym lustrze, w którym były tysiące Bzyk-bzyk i o mgle - J.
Kocham Pana Kuleczkę... Ale w wersji audio brakowałoby mi obrazków...!
UsuńWspaniały post. Uśmiałam sie do łez. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMając 4 latka miałam pomysł, żeby powycinać drzewa to nie będzie huraganów:-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że mi to minęło!
Intrygująca koncepcja...! ;)
Usuń