Dawno, dawno temu pewien Miś o imieniu Bo zamówił u mnie śpiworek...
Naczekał się biedak straszliwie długo...
Wprawdzie nie sądzę by śpiworek był mu w istocie potrzebny, gdyż zawsze znajdzie się ktoś, kto go na noc z chęcią przygarnie i zapewni przytulny kącik.
Jakoś tak się bowiem składa, że prawie wszyscy go kochają, mimo że to podrywacz, uwodziciel, Casanova, i łajdak niewierny.
Ale skoro zbliża się pora gdy niedźwiedzie zapadają w zimowy sen to pomyślałam, że miłosiernym uczynkiem będzie zaspokojenie śpiworkowej potrzeby Bo'busia... A że wpadł do mnie na dwie nocki, więc siedział mi na stole i motywował do pracy. Sam dobierał kolory, wymiary, motywy... (Tylko poduszka z jego podobizną była niespodzianką. Uszydliłam ją gdy spał. Pozornie go to nie obeszło, ale zarejestrowałam radosny błysk w oku!)
Oczywiście i tak marudził, że mu nie wygodnie czy coś tam, ale w rzeczywistości spał tak smacznie, że go w niedzielę dobudzić nie mogłam pomimo zmiany czasu...
Oj ten Bo'bek...
Nagrandzi, namąci, wzgardzi a i tak masz do niego słabość...
Ale super!!!! Bardzo mi się podoba. Niezwykle pomysłowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń